Fairy Tail song

czwartek, 16 stycznia 2014

5 Podróż cz. 2

   Siedzieliśmy tak uściśnięci przez kilka minut. Nic dziwnego. Nie widzieliśmy się z 13-15 lat. Musieliśmy nadrobić stracony czas. W końcu się od siebie odkleiliśmy i zaczęliśmy powiadać, co robiliśmy przez ten cały czas. Dowiedziałam się, że Shin posługuje się magią przemiany w istotę żywą. Nie wiedziałam, o co chodzi, dopóki mi tego nie pokazał. Najpierw zamienił się w człowieka, tak jak na początku, ale potem nagle zamiast chłopaka, stał przede mną słoń. Przerażona odsunęłam się najdalej jak się dało. Przecież nie ma takiej magii. No, ale on teraz przede mną stoi. Zamieniony w słonia. To nic nadzwyczajnego. To tylko mój przyjaciel. Nie ma się czego bać. Powoli wstałam i podeszłam do niego. Ten zachęcająco kiwnął, co mnie lekko przestraszyło. Lecz postanowiłam być dzielna. Jeszcze raz spróbowałam. Tym razem poszło mi o wiele lepiej. Stałam przed nim i głaskałam go po trąbie. Nawet to był miłe. Kiedy Shin wrócił do poprzedniej formy, wpadł na pewien pomysł.
- A może użyję mojej mocy by pomóc ci w treningu.
- Dobra, ale najpierw oddaj mi księgo, ponieważ one są potrzebne do nauki.
- Doba, dobra. Tylko się nie denerwuj.
Natsu 

   Siedziałem w gildii i nudziłem się jak nigdy dotąd. Bez Lucy to nie to samo. Jeszcze na dodatek Erza i Gray poszli na misję, a Happy ciągle zarywa do Carly. Kiedy en kot wreszcie się nauczy, że ona nigdy nie będzie z nim. Tak to już jest z mężczyznami. Najpierw coś obiecują, a potem co. Wyjeżdżają na misję, o której miejscu pobycia nie ma pojęcia nawet mistrz. Westchnąłem. Nie wiedziałem, że kobiety są takie skomplikowane. To za dużo, jak na mój mózg. Jeszcze do tego, odkąd Lucy wyjechała, Lisanna jeszcze bardziej się do mnie przyczepiła. I chyba stała się trochę śmielsza. Niestety, dla mnie to zła wiadomość. Teraz to na stówę się jej nie pozbędę. Poczułem, jak coś szklanego uderza o blat baru. Podniosłem lekko głowę i zobaczyłem szklane naczynie wypełnione jakimś czarnym płynem. Zdziwiony powąchałem ciecz. Miało słodkawy zapach. Usłyszałem śmiech. Spojrzałem na właściciela wydanego odgłosu. Była to Mira. Patrzyła na mnie, jak na jakiegoś idiotę. Ja nadal zdziwiony parzyłem na płyn podejrzanie. Przecież woda nie noże być czarna. Jeszcze do tego słodkawy zapach. Mira nie mogąc patrzeć na moją bezradność, pokazała mi ruchem ręki, że mam to wypić. Spróbowałem parę kropelek. Słodkawy płyn wypełnił moje kubki smakowe. Zaskoczony nie zauważyłem, kiedy wpiłem cały napój. Barmanka natomiast śmiała się przez ten czas. Poczułem, jak nowa energia wstępuje w moje ciało. Zadowolony, podszedłem do Happy'ego.
- Yo, Happy. Idziemy na ryby? - młody kotek spojrzał na mnie z zaskoczeniem. Przez dwa dni siedziałem przybity tym, że Lucy poszła bez nas na misję. Niebieski przyjaciel aż się popłakał ze szczęścia i szczęśliwy odpowiedział dobrze już wszystkim znanym "Aye!". Przed wyjściem z gildii, podszedłem do baru i spytałem się Miry co to za napój. Oma mi odpowiedziała, że sok z czarnej porzeczki.( a wy już myśleliście, że cola. Tylko to byście pili co nie. ;D  dop. Aut.). Szczęśliwy ruszyłem po wędki do domku. Jednak to, co tam zobaczyłem, przeraziło mnie nie na żarty. Przed drzwiami mojej chatki, stała Lisanna. Była ubrana w lawendową sukienkę do kolan wiązaną przy szyi, białe sandały i po dwie złote bransoletki ma każdej z rąk. Rozglądała się wokół chatki. Szukała mnie. Jak najszybciej próbowałem się schować, lecz się nie udało. Zauważyła mnie w ostatniej chwili. Uśmiechnęła się i zaczęła machać do mnie ręką. Załamany poszedłem w jej kierunku. Co teraz zrobić? Co?! Spojrzałem w jej kierunku. Uśmiechała się i machała zachęcająco ręką. Przestraszony i zniechęcony dalszym zabawom, stanąłem przed dziewczyną. Nagle cała jej śmiałość zniknęła. Stała się nieśmiała i nerwowa. Najwidoczniej chciała mi coś powiedzieć.
Uśmiechnąłem się szeroko, dodając jej otuchy. Może i i wkurzała mnie tym, że kleiła się do mnie gorzej niż Juvia do Gray'a(a da się gorzej. dop.aut.).  To nadal była moją przyjaciółką. Dziewczyna też się uśmiechnęła i otworzyła usta.
- Kocham cię! - wykrzyknęła i pocałowała mnie. Tego się po niej nie spodziewałem. Stałem tam, jak słup soli. Jedynie co czułem, to słodki smak jej ust. Jedna coś nie dawało mi spokoju. Była to pewna blondynka o nieskazitelnie brązowych oczach, która ledwo co wczoraj wyruszyła na roczną misję. Lisanna była dla mnie jedynie dobrą przyjaciółką. Postanowiłem jej to powiedzieć.
- Lisanna, lubię cię, ale tylko jako przyjaciela. - po tym zobaczyłem w jej oczach ból i smutek. Nie dziwiłem jej się. Dyby moja wybranka, też mi coś takiego powiedział, załamałbym się. Przytuliłem ją. - Zostańmy przyjaciółmi. Potraktujmy ten moment, jakby go nigdy nie było. - białowłosa jedynie kiwnęła głową, która była wtulona w moją pierś. Odkleiłem ją od siebie i z uśmiechem spytałem:
- Idziesz ze mną i Happy'm na ryby. - Lisanna przetarła jeszcze mokre policzki i weszła ze mną do domku. Pd razu wyczułem, że coś jest nie tak. Skupiony  rozejrzałem się po pomieszczeniu. Wszystko było, tak jak przed moim wyjściem. Jedynie co zwróciło mój wzrok, to karteczka na drewnianym stole po środku pokoju. Podszedłem do mebla i chwyciłam za kawałek papieru. Było na nim zapisane jedno zdanie, które zmieniło moje nastawienie do brązowookiej. Było tam zapisane:
  Czy wiesz, kim jest naprawdę Lucy Heartfilia? Jeśli nie, to lepiej jej nie ufaj. To dla twojego bezpieczeństwa. 
  Zdziwiony i zaskoczony patrzyłem na to jedno pytanie. " Czy wiesz kim jest Lucy Heartfilia? "To jedno pytanie ciągle krążyło mi po głowie. O co chodzi? Czyżby dlatego blond włosa wyjechała. Czyżby zagrażało jej jakieś niebezpieczeństwo?
Lucy
   Biegłam ile sił w nogach, próbując dogonić przyjaciela. Nie było to jednak takie proste, ponieważ był zamieniony w geparda. Ćwiczyliśmy już od jakiś 4 godzin. Noe wiedziałam, jak reszta wytrzymywała takie treningi. Jedno wiem. Nie dam już rady. Shin, najwidoczniej zrozumiał, że nie mam już sił, więc zatrzymał się, zamienił w człowieka i czekał na mnie. Uradowana przerwą, wstąpiły we mnie nowe siły i podbiegłam truchcikiem do niego. Jednak to nie był dobry pomysł. Exceed uśmiechnął się zadziornie, zamienił się znowu w geparda i pobiegł dalej. Załamana i zmęczona, ruszyłam za nim. 
   Po dwóch godzinach, postanowiliśmy poćwiczyć moje magiczne zdolności i ujawnić moc smoczego zabójcy. Chłopak, specjalnie zamienił się w człowieka. Okazało się, że potrafi zamienić swoją prawą rękę w wielkie metalowe ramie. Zaatakowałam go najpierw Taurusem. Chciałam wiedzieć jak silny jest z tą nową "umiejętnością". Przewyższył moje oczekiwania. Zrobił unik przed gwiezdnym duchem i jednym drapnięciem, odesłał go. Stałam jak wmurowana. Tak szybko go pokonał. Oddalając wszystkie troski, zaatakowałam ponownie. Znowu ten sam, efekt. Widocznie nie miałam wybory. Wezwałam gemini. Te od razu rozumiejąc sytuację, zamieniły się we mnie, podeszły i zaczęłyśmy mówić inkantację:

Zajrzyj w niebiosa, otwórz je na oścież...
Poprzez poświatę wszystkich gwiazd na nieboskłonie,
Pozwól im siebie poznać, poprzez mnie...
O Tetrabibliosie...
Jam ta, która gwiazdami włada...
Uwolnij swą postać, swą wrogą bramę.
Niech 88 znaków...
Zabłyśnie.
URANOMETRIA!
  
  Wykrzyknęłyśmy ostatnie słowo. Planety ruszyły w stronę Shin'a. Przerażony, wysunął metalową dłoń przed siebie. Ledwo co udało mu się obronić, jednak ręka była w opłakanym stanie. On jednak się tym nie przejął. Szukał blond włosów. Przeraził się. Wiedział, że będzie się starać go pokonać, jednak nie przeczówał, że użyje tak silnego zaklęcia. Po paru minutach szukania, znalazł ją nieprzytomną. Wziął ją na ręce i zaniósł do hotelu. To będzie długi rok.
_____________________________________________________________
Witajcie kochani. I jak. Niedługo ferie! A dokładniej, to już jutro.
Shin: Może byś tak coś dodała.
A no ta. Dzięki Shin. Rozdział dedykuje Ayomii Saku. Te wszystkie komentarze od ciebie. Są moją weną. Kiedy przeczytałam ostatni komentarz, od razu wzięłam się za pisanie. I tak oto rozdział pojawił się wcześniej. Możliwe, że rozdziały będą pojawiały się niezbyt często, ponieważ laptop się rozwalił i piszę na tablecie. Do tego jeszcze rodzice oskarżają mnie o to, a ja go nawet nie tknęłam. No bo przecież ten mały diabeł (młodsza siostra) nie jest niczemu winna. No dobra koniec użalania się nad sobą. Pozdrawiam was moje wróżki.

Samara Glasses i Shin.

2 komentarze:

  1. Ayomii zgłasza obecność^^ gihi!
    Rozdział jak zawsze boski.. wypatrzyłam drobne błędy, ale walić je!!
    Mizumi: Właśnie walić. Jak zawsze psuje atmosferę!
    Przepraszam!!!. Wracając rozdział boski, aż mi się gwiazdy w oczach pokazały, jak pojawił się następny rozdział. Nie ukrywam że miałam szeroki uśmiech na ustach^^. Lisanna brawo za odwagę w końcu mu powiedziałaś..pf. xD
    Ta karteczka jest dość niepokojąca...hmm. No nic pozostało mi czekać na następny rozdział:)
    PS. Dziękuj ^^
    Całuję, życzę weny, czasu, chęci, dużo pomysłów, weny. Czekam na następny rozdział złotko! :)
    Buziaki:*:* kochana:D <3
    Pozdrawia
    Mizumi i Ayomii

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko... świetne opowiadanie!!! Nie mogłam się normalnie oderwać. Jak mnie moja "kochana" siostrzyczka zawołała, to myślałam, że ją uduszę za przeszkadzanie mi w czytaniu, no ale się powstrzymałam :-D No więc także życzę ci duuużo weny :-)

    OdpowiedzUsuń