Fairy Tail song

środa, 15 stycznia 2014

4 Podróż cz. 1

   Postanowiłam trenować w Waas Forest. A po pół roku może pojadę do Old Fort. Nie mogę przecież siedzieć w jednym miejscu. Wyruszyłam o świcie. Postanowiłam iść do Akane Beach. Następne były Clover Town i Cait Shelter. Po tym od razu dotrę do celu. Po drodze oczywiście będę trenować. Muszę się nauczyć wszystkiego, co jest w książce. Wyruszyłam o świcie. Praktycznie nic nie brałam z domu. Jedynie jakieś pieniądze, ubrania, książki do nauki mocy smoczych zabójców i jedzenie. Nie wierzyłam w to, że wszystko zmieściło mi się w małym plecaczku podróżnym. Na górce obejrzałam się ostatni raz na budynek i ruszyłam w drogę. Miałam przed sobą kupę drogi.
   Po paru godzinach podróżowania, postanowiłam że odpocznę. Znalazłam małą polankę z drzewem na samym środku. Podeszłam ,do drzewa i zawiesiłam na jednej z gałęzi plecak. Postanowiłam rozpalić małe ognisko, więc poszłam do lasu pozbierać patyków. Przed wejściem w ciemność drzew, poczułam nieznaną mi energię. Zdziwiona, rozejrzałam się dookoła siebie. Nikogo nie było. Wzruszyłam ramionami i poszłam w korony drzew. Nawet dobrze się w niego nie zagłębiając, znowu poczułam ten przypływ mocy. Przeraziłam się. Rozejrzałam się wokół własnej osi. Niczego nie zauważyłam. Powąchałam powietrze dookoła siebie. Nie wyczułam żadnego człowieka. Moje zmysły muszą wariować. Pozbierałam patyki i wróciłam do obozowiska. Tam natomiast znalazłam karteczkę z wiadomością.


   Jeśli chcesz odzyskać księgi, musisz się spotkać ze mną pod gwiezdnym barem w Akane Beach o 20. Jeśli nie przyjdziesz, spale je. 
S.

   Zgniotłam papierek i sięgnęłam do plecaka. Nie ma ich. To znaczy,że mówi prawdę. Wściekła rzuciłam go o glebę. Dlaczego mi się to zawsze zdarza. Zaczęłam gorączkowo przechadzać się po obozowisku. Co robić. Przecież nie mogę ufać byle komu. Z drugiej strony, ma księgi, więc chyba nie mam innego wyjścia. Sprawdziłam, czy wszystko mam i z plecakiem przy nogach, zasnęłam. 
   Wstałam o świcie. Miałam mało czasu,a dużo drogi przed sobą. Wstałam, przeciągnęłam się i ruszyłam do dalszej drogi. 
   Zdenerwowana i wściekła, dotarłam do miasta przed zachodem słońca. Uszczęśliwiona, pobiegłam ile sił w nogach do gwiezdnego baru. Może zdąrze na czas. Obejrzałam się. W takim mieście musi być gdzieś zegar miejski. Ruszyłam parę metrów przed siebie. Jest! Znalazłam! Spojrzałam na niego. Była 19:45. Musiałam się pospieszyć. Pobiegłam prosto przed siebie. Byłam w Akane Beach i to nie raz, ale nigdy nie słyszałam o takim barze. Rozglądałam się na prawo i lewo, a czas mijał. W końcu się poddałam i spytałam się przechodniego, gdzie znajduje się gwiezdny bar. Ten jedynie wytrzeszczył na mnie oczy i i poszedł dalej, zupełnie mnie ignorując. Hmm... o co chodzi temu przechodniowi. Zapytałam jedynie o lokal, więc dlaczego reaguje, tak jakbym powiedziała mu, że zabiłam jego sąsiada. Zdziwiona podeszłam do następnego. Niestety,ta sama reakcja. Westchnęłam i pobłąkałam się po mieście. Spojrzałam na zegar. Była 19:55. Przerażona wbiegłam do najbliższego załuku. Zaskoczona, otworzyłam buzię. Przede mną stał stary spróchniały budynek. Nad drzwiami widniał szyld gwiezdny bar. Powoli zaczęłam podchodzić, lecz przypomniawszy sobie jedną rzecz sięgnęłam do plecaka. Musiałam przecież zasłonić znak przynależności do gildii. Nie wiadomo, co tam się będzie dziać. Możliwe, że dowiem się o jakiś planach ataku na Fairy Tail. Lub nawet na państwo. Wyciągnęłam rękawiczki bez palców, założyłam je i weszłam do lokalu. W środku śmierdziało alkoholem i papierosami. W dalekim koncie zobaczyłam prostytutki. Aż mi ich szkoda. No, ale trudno. Ludzie muszą jakoś zarabiać na życie. Tylko szkoda, że muszą w taki sposób. Odwróciłam wzrok i napotkałam zaciekawione spojrzenie. Skierowałam się w jego stronę. To chyba on. Nie widzę przy nim żadnej torby, więc gdzie trzyma księgi. A co jeśli mnie zaatakuje. Wtedy niestety dla niego, będę musiała użyć magii. Momentalnie i mało zauważalnie sięgnęłam do kluczy. Były na swoim miejscu. Nie chciałam, żeby powtórzyło się to samo, co na jednej z misji. Podeszłam do nieznajomego. Ten jedynie podniósł głowę. Nie mogłam zobaczyć jego twarzy, ani ubrania, ponieważ cały był okryty czarną peleryną. Spojrzałam na niego i spytałam prosto z mostu.
- Gdzie są księgi
- Witaj Lucy. Ja też się cieszę, że ciebie widzę. - powiedział sarkastycznie obcy. Zdziwiona jego zachowaniem, lekko się odsunęłam. On jedynie się zaśmiał.
- Dobra, skąd mnie znasz?
- Muszę przecież znać osobę, której kradnę książki. A tak w ogóle, po co ci są potrzebne?
- To już mój interes. Przyszłam,a więc tak jak w liście pisało, oddawaj je. - warknęłam. Może i wyglądałam na wściekłą i zdecydowaną, ale tak naprawdę byłam przerażona. Nieznajomy powtórnie się zaśmiał, chwycił mnie za rękę i zaprowadził za klub. Czekaj, czekaj. Za klub! A...a...ale...dlaczego?! Przecież to tylko głupie książki. Nie oddam za nie dziewictwa. Chwyciłam wolną ręką ramię mężczyzny. Zdziwiony odwrócił się i gdy zobaczył moją minę, wpadł w niekontrolowane salwy śmiechu. W pewnej chwili poczułam, jak jego uchwyt staje się lżejszy. Wyciągam dłoń, odsuwam się na pewną odległość i czekam aż się uspokoi. Zajęło to - niestety - o wiele więcej czasu, niż się spodziewałam. Zdenerwowana i naburmuszona, podeszłam do niego, przywaliłam mu w tył głowy i ruszyliśmy dalej. Prowadził mnie aż do samych granic miasta. Nie zorientowałam się, dopóki nie zobaczyłam lasu. Świetnie. Najpierw tył baru, a teraz las. Co on jeszcze wymyśli. Postanowiłam zachować spokój. Nie pierwszy raz będę miała okazję spotkać się z gwałcicielem. Szliśmy tak długo, dopóki nie natrafiliśmy na polanę. Jak romantycznie. Tylko to nie jest zachowanie godne jego hobby. Chociaż, jakby tak pomyśleć, to nawet mi to pasuje. Moje przemyślenia przerwało szarpnięcie w ramię. Wyrywając się, opadłam na glebę. Stał przede mną i mi się przyglądał. Po chwili spojrzał na mnie i uchylił rąbek kaptura. Pod spodem znajdował się białowłosy chłopak z niebieskimi oczyma i blizną na lewym oku. 

   
   Zszokowana nie mogłam nic powiedzieć. Ale dlaczego? Przecież go nie znam. To dlaczego tak reaguje. Chłopak, zdjął pelerynę, usiadł przede mną po turecku i zaczął się zmniejszać. Ja patrzyłam, jak z chłopaka, zmienia się w exceeda. 
 ( nie zwracajcie uwagi na Happy'ego dop.aut.)
   Przed chwilą widziałam przed sobą białowłosego mężczyznę, a teraz jest to exceed. Maluch powoli podszedł do mnie się przytulił. Zaskoczona odwzajemniłam gest. Nagle zamgliło mi się przed oczami i zobaczyłam tego samego malucha, tylko, że teraz tryskał energią i uciekał przed kimś. To był ten sam smok, co w moim śnie. Zauważyłam, że exceed coś do mnie mówi.
- Uważaj Lucy! Bo inaczej potwór cie zje i nie będzie zabawy. - powiedziawszy to, prześcignął mnie. Dopiero wtedy zauważyłam, że nie mówił tego do mnie, tylko do małej dziewczynki o blond włosach i brązowo-złocistych oczach. 
- Dobrze Shin! - odkrzyknęła.
  W tej chwili obraz mi się zamazał i wróciłam do rzeczywistości. Załamana tym, że zostawiłam tego biedaka samego, przytuliłam go i ze łzami w ozach, krzyknęłam:
- Shin!!!
______________________________________________________
Witajcie kochani. Przepraszam już na początku, że takie krótkie, ale po prostu laptop mi się zepsuł i muszę pisać na tablecie, a wiecie' jak to jest. Jak na razie może być. Kontynuacja, możliwe, że w piątek. A rozdział do pozostałych blogów w weekend. Pozdrawiam was kochane wróżki.

3 komentarze:

  1. Jej jakie to słodkie!!!.
    Shin, i to wspomnienie, genialne po prostu genialne. Aż łezka w oku mi się pojawiła:).
    Ale ja chcę następny rozdział:(. Nie wytrzymam!
    Mizumi: Ty się lepiej uspokój!
    Co się stało ? ktoś nadepną ci na odcisk!! *śmiech*
    Mizumi: Lepiej mnie nie denerwuj, i zajmij się swoimi sprawami!!
    Hai!!
    Wracając rozdział, mnie podekscytował!!
    Czekam na kolejną notkę! Buziaki oraz weny :*
    Pozdrawiam^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki tobie, aż mnie wena łapie. Po prostu chce się dla takiej osoby pisać. Dzięki komentarzowi rozdział możliwe że pojawi się jutro. A żeby tego dokonać,muszę się wziąść do roboty.
      Shin: A więc. Na miejsca! Gotowi! START!!!
      Pozdrawiamy.

      Samara Glasses i Shin

      Usuń
  2. Gomene... T.T Gomene, Gomene, Gomene x 1000000000000000000000000000. Trochę mnie tu nie było.... Ale już wróciłam i biorę się za rozdziały. Shin jest słodziutki. Lecę czytać dalej. :**************

    OdpowiedzUsuń