Fairy Tail song

niedziela, 23 lutego 2014

9. Wizja Carli

  Podeszłam pod drzwi mistrza Macarova i zatrzymałam się. Jakim cudem on wie? Czyży Zeref mu powiedział. Ale przecież na jego twarzy było widać powagę. To nie mógł być on. Nawet on by tak nie postąpił. A więc skąd? Wyczyściłam umysł z podłych myśli i weszłam do gabinetu dziadziunia.
*Carla*
   Patrzyłam na nowo przybyłego exceed'a z zaciekawieniem. Kogoś mi przypominał. Tylko nie wiem kogo. Żółty przyjaciel rozglądał się za kimś. Ale za kim. Przecież Lucy poszła do mistrza. Czyżby razem z nimi przyszedł ktoś jeszcze.
- W czymś mogę pomóc, dziewczynko? - usłyszałam głos Mirajane. Odwróciłam głowę w jej stronę. W drzwiach gildii stała mała dziewczyna trzymając się za rączki i rozglądając za kimś. Była przestraszona. Shin jak najszybciej podbiegł do dziecka i złapał je za rączkę. powiedział parę słów i trzymając ją za rękę poprowadził do baru. Tam dostała sok i ciasto czekoladowe. Exceed przyglądał się jej ze współczuciem. Nagle drzwi na górze schodów otworzyły się. Stanęła w nich Lucy. Rozejrzała się po gildii. Najwyraźniej czegoś szukała. Spojrzała w kierunku baru i uśmiechnięta zniknęła mi z oczu., zamykając drzwi. Najwyraźniej to ona przyprowadziła małą. Spojrzałam na Shin'a i obraz przede mną się zamazał.
Carla! - usłyszałam jedynie, zanim pogrążyłam się w ciemności.
  Ogień. Swąd palących się ciał. Dym drapiący gardło. Tylko to czułam. Lecz było za cicho, jak na pożar. Nie słyszałam palących się gałęzi. Żadnego krzyku ludzi. Nic. Ruszyłam przed siebie. Ogień, znajdujący się pode mną, nie parzył mnie. Dym i popiół nie szczypał moich oczu. Smród rozkładających się ciał nie przyprawiał mnie o mdłości. Jestem niczym. A jednak mam świadomość istnienia. Duch. Niewidzialna istota nie posiadająca żadnych uczuć, pragnień, obowiązków. Błąkająca się resztka duszy człowieka. Tym jestem. Resztkami przeszłości i teraźniejszości. Lecz nie przyszłości. Przyszłość dla takich, jak ja teraz, nie istnieje. Świadomość takiego końca nigdy nie opuszcza pozostałości. Przechadzają się po świecie, szukając swojego miejsca. Lecz nigdy go nie znajdują. Można by było to przewidzieć. Postąpiłam następny krok i spojrzałam na dwie postacie stojące przed mną. Strach. A może nie dowierzanie. Te dwa uczucia zawisły na mojej twarzy. Dwie postacie. Dwie bliskie mi osoby. Jedna zabijała, druga ledwo co żyła, ciągle próbując pokonać pierwszą. Obydwoje bliscy dla siebie. Wokół nich jeszcze więcej ważnych memu sercu osób. A wśród nich dziewczynka z niebieskimi włosami i w podartej, ubłoconej błotem, niebieskiej sukience. Jej oczy były zamulone. Wręcz nie żywe. Lecz jej klatka piersiowa nadal się unosiła. Nadal próbowała się uratować. Z jej oczu popłynęły łzy. Patrzyła się ciągle w jeden punkt. W ciało białego kotka w różowej sukieneczce. Jej klatka piersiowa była przekłuta złotym, gwiezdnym mieczem. Łzy popłynęły z moich oczu. Przepełniona złością, popatrzyła na ostatnie stojące osoby. Była to kobieta i mężczyzna. Ona trzymała go za szyję. On wisiał bez ruchu, podtrzymywany tylko jej ręką. Dziewczyna uśmiechnęła się i zaśmiała szaleńczo, podnosząc przy tym głowę. Gdy już się uspokoiła, spojrzała z miłością na niego.
- A mogliśmy być taka piękną parą. - mówiąc to, położyła na jego poliku dłoń.
- Nie mam zamiaru pomagać tobie i Zeref'owi. Dziwię się, że ty zaczęłaś z nim współpracować. Chyba się co do ciebie pomyliłem. A raczej do was. - powiedział i popatrzył na żółtego exceed'a, który trzymał w swoich łapkach pokrojone części niebieskiego kotka. Ten natomiast patrzył się na całe to zajście obojętnym wzrokiem. 
- Skoro myślałeś, że nie pomogę mojemu braciszkowi, to źle myślałeś. W naszych żyłach płynie wspólna krew. Mogłeś się domyślić, że w każdej chwili mogę do niego dołączyć. Przecież powiedziałam ci o tym podczas naszej misji. Pamiętasz. To wtedy wyjawiłeś mi swoją miłość. Jaka ja była wtedy szczęśliwa. Tak bardzo, że wyjawiłam ci wszystko, co leżało mi na sercu. A ty mnie zaakceptowałeś. Lecz ja wiedziałam. Wiedziałam, że się mnie boisz. To było widać w twoich oczach. Kiedy ci to wszystko mówiłam, w twoich oczach było widać wzrastający lęk. W tamtym czasie coś we mnie pękło. Nie ważne, kogo poznawałam, każdy kto poznawał prawdę o mnie, od razu zaczynał się mnie bać. A dlaczego? B jestem siostrą czarnego maga? NIE!!! Bali się mnie, ponieważ mogłam w każdej chwili ich zabić. Nie wiedzieli, czy współpracuje z Zeref'em, dlatego powoli, niezauważalnie zaczęli się ode mnie odsuwać. Miałam tego dość. Jedyny, kto mnie rozumiał, był mój brat. Przy nim czuje się bezpieczna. I wiesz co? Podjęłam dobrą decyzję. Nie mogła być dla mnie lepszej przyszłości. A teraz czas, abyś ty pożegnał się ze swoją. - wyciągnęła zza pasa nóż i  dźgnęła go w serce. Z jego ust wyleciało ostatnie tchnienie życia. Dziewczyna puściła jego szyję. Trup upadł pod jej nogi. Kobieta uklękła przy nim i pocałowała go w usta. Po jej policzku spłynęła łza.
- Zawsze będę cie kochać. - wyszeptała i zniknęła w płomieniach. Owym mężczyzną był Natsu, a kobietą Lucy. 
  Otworzyłam szeroko oczy i szybko usiadłam. Znajdowałam się w skrzydle szpitalny gildii. Obok mnie siedziała smutna Wendy. Przypomniał mi się jej trup. Z płaczem rzuciłam się za nią. Zaskoczona moim zachowaniem, siedziała bez ruchu. Dopiero po chwili mnie przytuliła Usłyszałam otwierane drzwi. Do pokoju weszła Lucy i Shin. Ze strachu mocniej przytuliłam się niebieskowłosej.
*Lucy*
  Gdy weszłam do pokoju, w którym leżała Carla, poczułam dziwną pokusę oddalenia się jak najszybciej i najdalej od gildii. Nic dziwnego. Carla patrzyła się na mnie i przytulała mocno Wendy.  Była przerażona. Tylko dlaczego. Przecież nic nie zrobiłam. Prawda?
___________________________________
Witam was po jakże ekscytującym tygodniu. Nie wiem jak wy, ale ja przez cały tydzień chodziłam do szkoły na tabletkach. Potworne osłabienie. Rozdział jest. Co takiego naprawdę widziała Carla? O czym rozmawiał Macarov i Lucy? Tego dowiecie się w następnych rozdziałach. 
PS. Jak wam sie podoba nowy wygląd stronki.
PSS. Wtam nowych czytelników: Izę Kocoj i Roszpuncię. Ten rozdział wam dedykuje. Pozdrawiam kochani. 

5 komentarzy:

  1. Łał .... Szacun
    Nie wiedziałam, ze prowadzisz bloga i teraz jakoś tak na niego natrafiłam
    Ale przeczytałam wszystko i mi sie podobał
    Jestem ciekawa jak dalej potoczą się losy naszej Lucynki i jestem strasznie ciekawa o czym oni rozmawiali
    No to czekam na nexta ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudo i przepraszam że nie skomentowałam.
    Jeśli chodzi o ten rozdział 30, który napisałam to przepraszam, że sprawa z Lisanną wyszła podobnie jak u ciebie. Za to ogromnie przepraszam, wiedz tylko że nie skopiowałam czy coś takiego, ale jeśli chcesz zmienię to!!.
    Wracając rozdział boski !!!! Cud miód i malinka. Oj już przygotowuję się na kolejny rozdział kochana. Wenki i jeszcze raz przepraszam !!!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie musisz przepraszać, ani zmieniać. Nawet trochę cieszę się, że dale pomysły innym blogowiczom. Chociaż muszę przyznać, że trochę dziwnie było czytać, tą scenę. No, ale to było tylko moje doświadczenie. No i nie martw się, rozdział już jest tworzony, Musze sie tylko ogarną po Anime Hal. Ale piękny dramat. A jaka końcówka. To dało mi kopa.

    OdpowiedzUsuń
  4. wooow... cudowne. Nie wiem co powiedzieć. Po prostu mnie rozwaliłaś tym rozdziałem.
    Czekam na następny i weny życzę!!! :>

    OdpowiedzUsuń
  5. Achhhh ^^ Jestem zafascynowana!
    Jak można tak wspaniale pisać?! Kto wie...może pewnego dnia Mashima zmieni mangę na taką treść jak na blogu? :> Ale bym się wtedy tym jarała (hihihihihi :3)
    Sting: Ty się wszystkim jarasz...
    A ty siedź cicho -,- bo znowu zamknę cię w piwnicy -,- *rzut w niego obcasem*
    Sting: x.x
    Rozdział Gruszki z bitą śmietaną! (mniam ^^)
    Pozdro. i życzymy weny!
    ~Vita Blake i Sting.

    OdpowiedzUsuń