Fairy Tail song

środa, 5 marca 2014

10. Zack

  Weszłam do gabinetu dziadziunia i usiadłam na krześle. Bałam się spojrzeć mu w oczy. O czym chciał ze mną porozmawiać. Pewnie o przebiegu treningu. Ale nie mogę mu powiedzieć, że jestem jakoś powiązana z Zerefem. A może. Pewnie będzie wiedział, jak mi pomóc. Podniosłam głowę i otworzyłam usta.
- Nawet się nie waż. - Otworzyłam szeroko oczy i rozejrzałam się dookoła. Co to do cholery było?! Gdzie on jest?! Rozglądałam się za Zerefem, a mistrz patrzył na mnie zdziwiony. Po chwili przemówił.
- Coś się stało? Może ci w czymś pomóc? - spojrzałam na jego twarz. Był zatroskany. Nie. Ne mogłam go martwić moimi problemami. To by całkiem złamało mistrza.
- Nic się nie stało. Po prostu chciałam sprawdzić, czy nikt nas nie podsłuchuje. T co panu powiem, jest sprawą bardzo ważną. Nie chcę, aby ktoś się o tym dowiedział. To może być dla innych niebezpieczne. - powiedziałam na odchodnym. Musiałam coś wymyślić, chociaż ta druga część jest prawdziwa. Naprawdę muszę coś powiedzieć mistrzowi. To może zagrażać całemu Fiore, a może i nie tylko.
- Dobry wybór. - usłyszałam. Poczułam dreszcze przebiegające mi po plecach. Czy moje życie zawsze będzie się opierało na strachu? Nie. Przecież dlatego trenowałam. Aby stać się silniejszą i przestać się bać. Ale czy tylko dlatego?
- O co chodzi, Lucy? - powiedział mistrz wybudzając nie z letargu. Popatrzyłam na niego i powiedziałam prosto z mostu.
- Podczas swojego treningu spotkałam przypadkiem dwóch magów z mrocznej gildii. Mówili coś o sojuszu Balam. - mistrz, słuchając uważnie moich słów, łapał się za swoje wąsy. Myślał nad słowami, które mu przed chwilą powiedziałam.
- Mogłabyś mi opowiedzieć, jak do tego doszło.
- Oczywiście. Wszystko zaczęło się, kiedy podróżowałam do Old Fort. Zatrzymałam się w pewnej przystani...
  Weszłam do najbliższego hotelu, zakwaterować siebie i Shin'a. Jak zwykle, wszystko poszło zgodnie z planem. Nic dziwnego .Mój ojciec jest w tej okolicy powszechnie znany, więc jego córkę będą traktować jako księżniczkę. Postanowiłam, że wieczorem pójdę do najbliższego baru i się napiję czegoś. Za długo w Fairy Tail mnie nie było, więc mam tak w zwyczaju. Weszłam do pokoju i zaczęłam się przygotowywać do wyjścia. Shin chciał iść ze mną, ale padł, zanim jeszcze wyszłam. Nie dziwiłam mu się. Już od paru dni nie sypialiśmy. Wyszłam z hotelu i ruszyłam do najbliższej spelunki. Miałam farta. Pierwsza jaką znalazłam, znajdowała się tuż przy hotelu, w którym zamieszkałam. Szczęśliwa weszłam do lokalu. Drewniana podłoga i ściany były pełne dziur. Pewnie po licznych bójkach i imprezach. Stoły kołowe zrobione z ciemnego drewna, pełne nadpalonych otworów. Bar z przodu budynku był z tego samego materiału co stoły. Za nim znajdowały się półki pełne butelek alkoholu różnego rodzaju. Przed nimi natomiast stał barman. Patrzył się na mnie, czyszcząc kufel. Miał dziwny wzrok. Przewiercał mnie nim. Chyba chciał mi coś powiedzieć. Nagle jego wzrok się zmienił. Uśmiechał się do mnie zachęcająco. W jego oczach było widać pożądanie. Najwyraźniej uważał się za króla w tej miejscowości. Podeszłam do baru i zamówiłam drinka. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na miejscowych. Było mało osób. Jedynie kto się wyróżniał, to pięcioosobowa grupa mężczyzn siedząca przy stole w kącie. Szeptali coś do siebie. Sięgnęłam po drinka, którego dostałam parę chwil wcześniej i wytężyłam słuch. 
-... Ale skąd możesz wiedzieć, że to prawda?
- Słyszałem rozmowę dwóch członków Tartarusa. Mówili coś o uwolnieniu reszty członków sojuszu i napaść na Erę. Następnym ich celem miał być Fairy Tail. 
- Idioci! Chcą zacząć z Fairy Tail, to niech robią, co chcą. Ja nie mam zamiaru nic robić!
- Zack. Oni nas potrzebują. Nie pierwszy raz spotyka się smoczego zabójcę, chcącego dołączyć do mrocznej gildii. - zaskoczona spojrzałam w ich stronę. Chłopak, do którego wołali Zack ,  był blondynem o złoto - zielonych oczach. Był ubrany w czarna kamizelkę, bluzkę w czarno-żółte paski i czarne jeans'y. Nie rozumiałam go. Dlaczego smoczy zabójca chce dołączyć do mrocznej gildii. Nagle blond włosy podnosi głowę. Nasze oczy się spotykają. Udając obojętność, odwróciłam się i dalej przysłuchiwałam. Mówili ciągle o planie ataku. Nie zwracałam jednak na to uwagi. Bardziej moje myśli zajmował blond włosy. 
  - Hmmm... Ciekawe. Dziękuje ci za informację. Jeśli chcesz, możesz iść. - powiedział, głaszcząc wąsy. Wstałam i wyszłam z gabinetu. Szłam przed siebie korytarzem. Kim on jest? Przecież to nie może być... Nie! On zginął ratując Laylę. Poczułam łzy skapujące z policzków.
  - Kim jesteś? - spytałam go, gdy wychodził z lokalu. Przyjrzał mi się dziwacznie. W jego oczach zobaczyłam błysk zaskoczenia, lecz zniknął zbyt szybko, abym była pewna. Odwrócił się do mnie bokiem. Patrzył gdzieś w dal, ale ja wiedziałam, że nie chce na mnie patrzeć. 
- Zack Black. - powiedział i ruszył przed siebie. Patrzyłam za nim, dopóki nie zniknął mi z oczu. 
- Nigdy nie umiałeś kłamać,...
***
-... braciszku! Nie dogonisz mnie! - krzyczałam, patrząc za siebie. Młody blondyn, gdzieś o rok ode mnie starszy, biegł zdyszany za mną. Zaśmiałam się. Jak zwykle słabą ma kondycję. Odwróciłam się w stronę drogi i zamarłam. Gdzie jest Safiria?! Zaczęłam się rozglądać. Nigdzie jej nie widziałam. Zdyszany braciszek, widząc moje zdenerwowanie, zaczął mnie uspokajać. 
- Lucy, co się stało?
- Nie mogę nigdzie... - moją wypowiedź przerwał rozpaczliwy ryk. - Safiria!! - pobiegłam w stronę hałasu. Blondyn pobiegł za mną, ale zgubił nie w lesie. - Safiria!! - krzyczałam z całych sił. Wtem ją zobaczyłam. Leżała prawie martwa na ziemi. Zrozpaczona upadłam na kolana. Łzy nie przestawały lecieć. Dlaczego? Kto to zrobił? Wściekła zacisnęłam pięści. Podniosłam głowę do nieba i krzyknęłam. 
- Safiria!!!! - Białe światło się ze mnie uwolniło. Poczułam dłonie na swoich ramionach. To była Layla. Jej twarz była skupiona. Poczułam, jak siły mnie opuszczają. Opadłam na ziemię. Widziałam, jak Layla podchodzi do Safiry i przykłada rękę. Znowu ten blask. Po chwili coś obok mnie przebiegło. Dopiero później się zorientowałam, że to mój brat. Krzyknęłam za nim. Lecz nic się nie działo. Jedyne, co widziała, to blask. Wołałam tak i wołałam, aż do utraty przytomności. Kiedy ją odzyskałam, nic nie pamiętałam. Nie pamiętałam o Safirze. O bracie. O mojej mocy. O przeznaczeniu na mnie ciążącym. Wiedziałam jedynie, że mama zginęła x777. 
   Lecz to sie zmieniło. Teraz wszystko pamiętam. To moja wina, że Layla, Safiria i mój brat nie żyją. Najwidoczniej tak musiało być. Ale to tak boli. Jednak muszę być silna. Dla nich. Niech zobaczą, że nie umarli na marne.
- Braciszku. - starłam łzy i podeszłam do stołu, przy którym siedziała Anabell i Shin. Dziewczynka przywitała się ze mną uściśnięciem. Chciałam przytulic Shin'a, jednak on nie zwracał na mnie uwagi. Spojrzałam tam, gdzie on. Patrzał na Carlę. Zdziwiłam się. Kotka patrzyła na mnie z przerażeniem, a potem zemdlała. 
- Carla!! - krzyknęłam, podbiegając do kotki. 
______________________________________
I nareszcie koniec. Jak ja się cieszę z nowych czytelników. I to właśnie im jest dedykowany rozdział. Oczywiście reszcie też. Jak widzicie, doszła nowa postać. 
Kim jest Zack?
O jakim przeznaczeniu mówiła Lucy?
Tego dowiecie się w następnych rozdziałach.
Pozdrowienia. Samara Glasses

2 komentarze:

  1. Świetne!!!!! Już nie mogę siędoczekać następnego więc napisz go szybkoooo proszeeeee. Kończysz w takich momentach...tak nie ładnie. Ja chcę dalej!!! Postaraj się jak najszybciej napisać kolejny proszę....
    Dużoooo weny!!
    Patii♥♥ :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Z góry przepraszam za spam.
    Internet jest pełny takich blogów, jak Twój. Lecz co pierwsze przyciąga uwagę czytelnika, gdy wchodzi na taką stronę? Tak. Tak, szablon. ;) Zawsze warto się zaopatrzyć w ciekawy wygląd bloga, który jako pierwszy rzuca się w oczy, gdy wchodzi się na bloga.
    Zapraszam na Cheylachan. :)

    http://szablony-cheylachan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń