Fairy Tail song

środa, 8 stycznia 2014

3 Prawda

Natsu
   Wstałem z hamaku. Ledwo co położyłem nogi na podłodze, a już leżałem na ziemi. Zawroty i ból głowy nie pozwalały mi się podnieść. Widocznie, wczoraj mocno zabalowałem. Próbowałem sobie przypomnieć, co się wczoraj działo, lecz bez pozytywnego skutku. Świetnie. Pewnie Lucy mi wszystko wytłumaczy. Z trudem wstałem, ubrałem się i ruszyłem w kierunku do mu przyjaciółki. Po drodze zauważyłem, że ludzie mi się dziwnie przyglądają. To już jest pewne. Zabawa poszła na niebezpieczny tor. Mam nadzieję, że rada się nas nie uczepi. Stanąłem przed domem blondwłosej. Coś było za cicho, jak na nią. Wspiąłem się po ścianie i wszedłem do jej pokoju. Nikogo w nim nie było. Dziwne. Zazwyczaj nie przychodzi do gildii tak wcześnie. Może dzisiaj zrobiła wyjątek. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Jej zapach jest nikły i brakuje paru rzeczy. Wyszedłem z mieszkania dziewczyny i ruszyłem w kierunku Fairy Tail. To naprawdę dziwne. W domu jej nie ma. Paru ubrań brak. Jeszcze do tego ten ból głowy. Co ja wczoraj, do cholery, robiłem! Zmartwiony przyspieszyłem. Po drodze dołączył do mnie Happy. Widząc moja minę, spytał co się stało, a ja  pospiesznie powiedziałem mu, o co chodzi. Kotek przybrał smutną minę. 
- Może jednak odeszła. Przecież przepowiednie Carly zazwyczaj się sprawdzają.- powiedział ze spuszczoną głową. Widziałem jedynie, jak z jego małych policzków ześlizgują się łzy. Nie pomyślałem o tym. Przecież też była taka opcja. Ale... coś mnie przed tym powstrzymywało. Jakby świadomość, że to nie jest prawda. Coś mi mówiło, że ona nie mogła tego zrobić. Świadomość złożenia obietnicy? Coś podobnego, do tego. Zauważyłem w oddali budynek gildii. Jeszcze bardziej przyspieszyłem. Musiałem wiedzieć, o co chodzi. Nieważne, czy to była dobra, czy zła wiadomość, musiałem wiedzieć. Podszedłem do drzwi i zawahałem się. A może jednak nie chciałem wiedzieć. Przede wszystkim nie chciałem cierpieć. Trudno. Nie będę stał przed gildią jak jakiś ciołek. Złapałem za klamki i popchnąłem drzwi. Wszystkie oczy z
wróciły się w moim kierunku. Przybrałem swój firmowy uśmiech. Reszta gildii też się ucieszyła i wróciła do swoich poprzednich czynności. Ja natomiast skierowałem się do stolika z resztą drużyny. Nie było przy nim Lucy. Mój uśmiech zniknął. Szybkim krokiem podszedłem do reszty. Na ich twarzach można było wychwycić smutek. Najwidoczniej też zauważyli jej brak. Westchnąłem i usiadłem przy stole. Ci tylko na mnie spojrzeli. Widząc mój smutek, jeszcze bardziej pogorszył się ich stan. Siedzieliśmy tak, dopóki nie zauważyliśmy mistrza. Uradowany jego widokiem, zacząłem do niego iść. On na pewno wie, gdzie jest Lucy.
- Wiesz mistrzu może, gdzie jest Lucy? - spytałem, gdy do niego dotarłem. Przyjaciele patrzyli na mnie z zachwytem. Chyba nigdy by na to nie wpadli. Mistrz natomiast spojrzał na mnie i powiedział:
- Lucy jest na misji. Nie przeszkadzajcie jej. 
- Nie będziemy przeszkadzać. Niech mistrz poda tylko, gdzie ona się znajduje, to ja i reszta dołączymy do niej. Nic jej nie będ...
- Natsu! Właśnie o to mi chodził, żebyście jej nie przeszkadzali. Ona sama musi wykonać tą misję. Wy byście jej przeszkadzali. To jest specjalne zadanie dla Lucy. Zostawcie ją w spokoju.
- Wie mistrz, kiedy wróci?
- Słyszałem, że ma wrócić gdzieś za rok, może półtorej. W każdym razie. Nie ważcie się jej szukać. Musi sama podjąć się tego, co ma nastać. - powiedział i ruszył do swojego gabinetu. Ja razem z całą gildią, staliśmy nieruchomo i patrzyliśmy za nim. Teraz wszyscy martwiliśmy się o naszą przyjaciółkę, a najsilniejsza drużyna zadawała sobie tylko jedno pytanie: Dlaczego Lucy poszła sama na misję, nie wspominając im o tym.
Lucy
   Stanęłam przed dumą rodu Heartfilia. Nasz wielki dom, nie zmienił się ani trochę. Ruszyłam w kierunku drzwi. Rozejrzałam się. W oknie zauważyłam drobniutką postać. Po chwili zniknęła. Uśmiechnęłam się pod nosem. Zawsze, jak wracam, tak jest. Podeszłam do drzwi i szeroko je otworzyłam. Po niecałej minucie poczułam, jak coś ciepłego się do mnie przytula. Ms Supetto ledwo co się nie popłakała ze szczęścia, kiedy mnie zobaczyła. Szczęśliwa, odwdzięczyłam uścisk. Jak dawno tu nie byłam. Chyba z osiem lat. Ciekawe, czy wszyscy mają się dobrze? Kiedy pani Supetto wypuściła mnie z uścisku, podeszłyśmy do drzwi i otworzyłyśmy je. Budynek nic się nie zmienił. Te same meble, ściany, dywany. Wygląda tak, jakbym w ogóle go nie opuszczała. Odruchowo skierowałam się do biura mojego ojca Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Tutaj tak samo. Uśmiechnęłam się smutno. Dlaczego moje życie tak wygląda. Najpierw śmierć mamy, potem ojciec odszedł. I żadnego za dobrze nie znałam. Podeszłam do biurka. Nadal leżało na nim moje zdjęcie, pełno dokumentów, kubek po kawie. Najwidoczniej nikt nie chciał wchodzić do tego pokoju. Wyszłam z pokoju i ruszyłam w kierunku biblioteki. Przyjechałam dowiedzieć się prawdy, a nie siedzieć na dupie i wspominać. Otworzyłam drzwi do biblioteki. Wielkie regału z książkami stały w każdym kącie. Po prawej były schody na górę. Znajdowało się tam jedynie biurko, za którym siedział mój ojciec. Weszłam po schodach i podeszłam do biurka. Jude nigdy nie pozwalał mi tam siadać. Mawiał, że to jego święte miejsce. Teraz go jednak ze mną nie ma, więc nie zaszkodzi, jak zajrzę po szufladach. Spojrzałam na szafki po prawej. Wszystkie były zamknięte na klucz. Próbowałam je wyważyć, lecz nie dałam rady. Musiały być zamknięte jakimś zaklęciem ochronnym. Dałam sobie spokój z nimi i wzięłam się za te po drugiej stronie. Również były zamknięte. Usiadłam na krześle. Gdzie mogłam znaleźć klucze. Nagle wpadł mi do głowy głupi pomysł. Kucnęłam i zaczęłam macać drewno. Przy końcu biurka znalazłam przycisk. Nacisnęłam go Usłyszałam zgrzyt obracającej się ściany. Odwróciłam się. Zaskoczona patrzyłam na moje dzieło. Zniknęłam połowa ściany. Nie myśląc, co mogę tam spotkać, weszłam do środka. Gdy przekroczyłam próg pokoju, przejście się za mną zamknęło. No świetnie. I jak ja teraz stąd wyjdę. Westchnęłam i od razu zakaszlałam. W pomieszczeniu nie dość, że było duszno i ciemno, to jeszcze pełno kurzu się tu zebrało. Widocznie pani Supetto nie wiedziała o tym pokoju. Oparłam się o ścianę i próbowałam iść przed siebie. Po paru minutach ślimaczej wędrówki, zahaczyłam o jakaś dźwignię. Przeraziłam się. A co jeśli to zapadnia. Przytuliłam się do ściany. Zamknęłam oczy z przerażenia. I co teraz zrobić? Jeśli spadnę, to się zabiję. Po paru sekundach, poczułam, jak na moje oczy coś świeci. Powoli uniosłam powieki. Okazało się, że przełącznik zapalał światło. Już bardziej pewna ruszałam i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie było tutaj za dużo rzeczy. Jedynie jakieś pułki - najczęściej puste - i skrzynię. Podeszłam do niej i spojrzałam na zamek. Cholera. Znowu nieznane mi klucze. Rozejrzałam się po skrzyni. Może był jeszcze jakiś inny sposób otwarcia tego. Moja nadzieja na nowo wzrosła, kiedy zauważyłam znajoma główkę od klucza. A więc los się do mnie uśmiechnął. Wyciągnęłam klucz ze znakiem byka i położyłam na symbol. Skrzynia momentalnie zaświeciła się. Gdy światło zniknęło, wieko się otworzyło. Zajrzałam do środka. Zdziwiłam się. W skrzyni znajdowało się księgi i koperta. Policzyłam księgi. Było ich dokładnie siedem. Odłożyłam je na bok i wyciągnęłam kopertę. Była zaadresowana do mnie. Z niecierpliwością i zdziwieniem otworzyłam ją. 
 Droga Lucy!
   Przepraszam cię za to, co przeżyłaś przez ostatnie lata. Te wszystkie zdarzenia, to po części była moja wina. Te wszystkie porwania, walki na śmierć i życie, kłamstwa i niewyjaśnione zagadki, to przeze mnie. A to dlatego, ponieważ usunęłam najważniejsze momenty z twojego życia. Na początek chciałabym ci odpowiedzieć na wszystkie pytania, przez które się tu znalazłaś. Po pierwsze, (kurde, za dużo rozprawek pisałam w tym roku. dop. aut.) chciałabym ci przekazać, że jesteś gwiezdnym smoczym zabójcą. Wszystkie te smoki, które zniknęły 7.7.777 ochroniłaś je przed wielkim niebezpieczeństwem, które im groziło. Po drugie, światu grozi poważne niebezpieczeństwo. Sojusz Baram niedługo postanowi połączyć swoje siły i zaatakować Fairy Tail. Jedynie ty, i reszta smoczych zabójców możecie uratować całe Fiore od zagłady. I ostatnia rzecz. Twoimi prawdziwymi rodzicami są...
   Nie chciałam tego wiedzieć. Po prostu, to za bardzo bolało. Nie dość, że moje przeczucia się sprawdziły, to jeszcze wie, kim są moimi rodzicami. Nie. To dla mnie za dużo. Spojrzałam na księgi. Jedna z nich była nazwana Tajne techniki gwiezdnego smoczego zabójcy. To na pewno była moja księga. Reszta miała podobne tytuły. Poza tym, łatwo mogłam je rozróżnić, ponieważ każda miała taki kolor, jaki miał dany żywioł. Otworzyłam moją księgę. Na jej okładce był przyczepiony kolejny liścik. Nie dawaj pozostałych ksiąg innym. Zachowaj je dla siebie. Spojrzałam zdziwiona. Skoro tak, to po co mi one. No trudno. I tak je wezmę. Wzruszyłam ramionami i wzięłam się za lekturę. 
_________________________________________
Kolejny rozdział dodany. I jak wam się podoba. Natsu tęskni, a Lucy się uczy. Niezwykłe dopasowanie. W następnym rozdziale będzie trening Lucyny i mała sprawa związana z Natsu. Zapraszam do komentowania. A i niedługo pojawi się ankieta. Mam do was małe pytanko, więc wiecie. Pozdrawiam.

2 komentarze:

  1. Rozdział jest wyjeb**** ^^
    Już mnie korci aby przeczytać kolejny:3
    Mam nadzieje że Natsu nie stanie się taki jak w śnie...
    Byłby przerażający i nie tylko!!
    Mizutami: Dramatyzujesz!!
    A ty mi się wściełaś z nów w komentarza!! Pozwoliłam ci!!
    Mizutami: Nie mam zamiaru cię słuchać!
    blabla bla
    No, a więc czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!<3
    A nie mogę się doczekać:*
    Pozdrawiam i życzę weny kochana:D!!
    Buziaki:*:*:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się Ayomii. Nie mogę czekać, pragnę więcej więc wybacz mi, że tak krótko, a ja lece do następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń