Podniosłam kotkę z ziemi i jak najszybciej
ruszyłam do skrzydła szpitalnego. Wszyscy inni patrzyli na mnie, nie ogarniając
zaistniałej sytuacji. Co za debile. Jedyny normalny to chyba tylko Shin, który
ruszył od razu za mną. Spojrzałam na przyjaciółkę. Dlaczego zemdlała? Czemu
patrzyła na mnie ze strachem? Czyżby miała wizję? Wizja? No jasne! Może
widziała Natsu, który mnie dusi i się zaczęła o mnie bać. W takim razie,
dlaczego patrzyła na mnie, a nie na różowowłosego.
Otwarłam drzwi do skrzydła szpitalnego z
buta i położyłam białowłosą na łóżku. Zaczęłam ją lekko policzkować, aby
zwrócić jej przytomność. Kątem oka zobaczyłam Shin’a, wchodzącego z
niebieskowłosą, małą dziewczynką. Wendy. Spojrzałam na nią ze strachem. Carla
to jej najlepsza przyjaciółka. Powinna być przy niej cały czas. Skoro tak nie
było, to gdzie się podziewała Marvell? Spojrzałam na nią pytająco, gdy
podchodziła do łóżka. Wiedząc, o co chcę ją spytać, zarumieniła się. Zaraz. Co!
Ale dlaczego! Przecież nic takiego nie robiła? Nagle drzwi od pokoju otworzyły
się. Do pokoju wbiegł granatowo-włosy 12 letni chłopak. Romeo. Jak tak spojrzeć
pod innym kątem, to go też nie było, kiedy Carla miała wizję. Ponownie
spojrzałam na dziewczynkę i uśmiechnęłam się figlarnie. Jej rumieńce tylko
potwierdziły moje przypuszczenia. A więc najmłodsi w gildii zaczęli ze sobą
kręcić. No pięknie. Tylko jest jeden mały problem. Oni maja dopiero po
jedenaście – dwanaście lat, i ze sobą chodzą, natomiast ja jestem już prawie
dorosła i z nikim mnie nie łączą jakieś wielkie więzi. Prawie nikim. Jedyną
osobą, do której czuję coś głębszego, to Natsu. Nie mam pojęcia, jakim cudem
się to stało, ale za każdym razem, gdy się uśmiecha, czuję się, jakbym była
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. A gdy cierpi, musze mu pomóc. Czyżby
to było zakochanie? A może zauroczenie? I od kiedy przejawiają się u mnie takie
emocje? Przecież nie mogło się to zdarzyć podczas tego pocałunku? Nie. To, że
mnie pocałował, nie zmieni naszych stosunków do siebie, nawet jeśli ja czuje
coś więcej. Poza tym nie mogę się zakochać. Przeznaczenie, jakie na mnie ciąży
Ne daje mi spokoju, przez co nie mogę narazić przyjaciół na niebezpieczeństwo.
Już i tak ostatnio wiele przeżyli. Na dodatek Natsu inni magowie niedługo
zaczną wyczuwać, jak bardzo zwiększył się mój zasób energii. Muszę jak
najszybciej się z tym uporać, za nim będzie za późno. Lecz kiedy będzie to „za
późno”? Nie mam pojęcia. Lecz ma nadzieję, że nie w najbliższym czasie. Jak
przez mgłę zauważyłam, że ktoś macha mi ręka przed nosem. Mała, żółta łapka
mojego przyjaciela i towarzysza zarazem. Potrzasnęłam głową, aby odegnać
nieprzyjemnie myśli i spojrzałam na kota. Spoglądał na mnie zmartwiony. No tak.
Przecież odcięłam się od świata na jakieś parę minut. Uśmiechnęłam się do niego
promiennie, lecz to go jakoś nie przekonało. Nie dziwiłam mu się. Był jedyną
osobą – no oprócz Zerefa – która znała mój sekret. Wiedziała wszystko. I o
mojej smoczej mocy, oraz o przeznaczeniu, jakie na mnie ciąży. Znał mnie aż za
dobrze. Skoro tak, to czy przypadkiem nie zauważył, o czym myślę. Spojrzałam na
niego wyczekująco, a on jedynie uśmiechnął się tajemniczo. Wredny kocur.
Fuknęłam obrażona i wyszłam z pomieszczenia. Zachowałam się jak dziecko. Przecież
nic niw zrobił. A więc dlaczego się go czepiałam .O mój boże. Ale ja dzisiaj
zakręcona. Czyżby to dlatego, że wróciłam do domu. Do przyjaciół? Palnęłam się
otwartą dłonią w czoło. Natsu i reszta! Nie miałam czasu z nimi dzisiaj
porozmawiać. Zbiegłam ze schodów i poszukałam drużyny wzrokiem. O co ja się
martwiłam. Wszyscy siedzą przy tym samym stole, co zawsze i rozmawia ze sobą,
śmiejąc się głośno. Uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę stołu. W połowie drogi
zostałam zauważona przez Erzę i Gray’a. Ich miny stały się poważne. Wstali od
stołu i ruszyli w moją stronę. Reszta, przerywając swoje poprzednie zajęcia,
odwrócili się do mnie. Nagle, nie wiadomo skąd, u boku czerwonowłosej pojawił
się Natsu. Zaczęłam się odsuwać od nich, pytając się, o co im chodzi. Ci jednak
nie odpowiadali, lecz przysuwali się do mnie coraz szybciej. Zaśmiałam się
nerwowo. O co im chodzi? Co ja takiego zrobiłam? W pewnym momencie mojej
wędrówki, dotknęłam stopą ściany. Oparłam się nią plecami. Opuściłam głowę i
czekałam na cios. Nic takiego jednak się nie stało. Co? Dlaczego? Podniosłam
lekko głowę. Stali tam nade mną. Każdy spoglądał na mnie, lecz nie z powagą,
jak mi się na początku zdawało, tylko z troską. Martwili się o mnie.
Uśmiechnęłam się do nich i rozłożyłam ramiona, aby ich przytulić, lecz nagle
poczułam jak opadam z sił. Zaczęłam upadać na podłogę. W ostatniej chwili
zostałam złapana przez silne ramiona Natsu. Patrzył na mnie ze strachem. Po
chwili straciłam kontakt z rzeczywistością.
Otworzyłam oczy i
znalazłam się w pięknie ozdobionym pokoju. Stare, rzeźbione kredensy po prawej.
Uchylone drzwi prowadzące do łazienki – również umeblowana wspaniale – zrobione
z machoniu. Na samym środku stało łoże małżeńskie z piękną, czerwona pościelą.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i dopiero wtedy zauważyłam, że jestem naga.
Zakryłam piersi kołdrą. Bałam się spojrzeć, kto będzie po drugiej stronie łoża.
Z kim ja straciłam moje cenne dziewictwo? Powoli zaczęłam odwracać głowę. Lecz
w połowie drogi górna część ciała wróciła na swoje miejsce. A jednak nie chcę
wiedzieć. A co jeśli to będzie ktoś, kogo nawet nie znam. Wszystko jest
możliwe. I właśnie to „wszystko” zmusiło mnie do zajrzenia. Spod przymrużonych
powiek zobaczyłam sterczące różowe włosy. Z zaskoczenia, szerzej otworzyłam
oczy i zobaczył go w całej okazałości.
Górna część ciała była odsłonięta, więc spokojnie mogłam spoglądać na niego.
Wyglądał tak spokojnie. Aż za spokojnie. Położyłam dłoń na jego klatce. Nie
poruszała się. Przerażona położyłam głowę w miejscu, gdzie powinno być serce.
Nic nie usłyszałam. Podniosłam głowę i dopiero teraz zrozumiałam, dlaczego
kołdra ma taką piękna czerwień. To krew Natsu. Krew osoby, która kocham.
Odwróciłam chłopaka na brzuch i zobaczyłam wielką dziurę. Nic dziwnego, że nie
mogłam usłyszeć bicia serca. Po prostu go nie było. Przyłożyłam dłoń do ust,
aby nie zwymiotować. To straszne. Kto mógł to zrobić.
- A jak myślisz? – usłyszałam za sobą tak jakże znany mi glos.
Odwróciłam się do Zerefa, siedzącego sobie spokojnie na parapecie. Podziwiał
widoki tymi swoimi czerwonymi oczami.
- Gdzie druga połówka? Na wakacjach?
- Można tak powiedzieć. Lecz ja tu nie o tym. Dobrze wiesz, kto to
zrobił. Dlatego się z nikim nie chcesz wiązać. Wiesz, że to się tak skończy.
Zawsze się tak kończy. Nie ważne jak postąpisz, nigdy nie zmienisz tego. Musisz
się z tym pogodzić. – powiedział Zerem.
-Pogodzić?! Mam się pogodzić
z tym, że zabijam ludzi. Ogarnij się, Zerem! To nie jest normalne!
- Dla mnie jest
- Ponieważ jesteś czarnym magiem! Dla ciebie zabijanie, to czysta
przyjemność! Nigdy sobie nie odmówisz! – powiedziałam ze łzami. Dlaczego to
zawsze się tak kończy? Dlaczego?
Otworzyłam szeroko oczy,
siadając przy tym. Po cały moim ciele spływał pot. Mój wzrok był zbyt
rozbiegany, aby się uspokoić. O co chodziło w tym śnie. Czyżby to była
przyszłość. I o co chodziło z tym, że zawsze się to tak kończy? Coraz więcej
tajemnic, a jeszcze mniej odpowiedzi.______________________
Przepraszam że tak długo mnie nie był, ale po prostu nie miałam internetu przez trzy tygodnie. Mam nadzieje, że rozdział się podoba. Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz