Złapałam
się za głowę. Coraz bardziej nie mogę zrozumieć tej historii. Co jeszcze jest
przede mną ukryte Dlaczego Zeref się do mnie przyczepił?! Czego chce? Chyba nie
mojej śmierci. Miał przecież tyle okazji, aby to zrobić. Usłyszałam, jak do
pokoju, w którym przebywałam, otwierają się drzwi. Podniosłam głowę. Nawet nie
zauważyłam, kiedy ją opuściłam. W drzwiach stał Shin w ludzkiej postaci.
Patrzyła na mnie zatroskanym wzrokiem. Tuż za jego plecami ujrzałam
charakterystyczne różowe włosy. Skinęłam na białowłosego głową, a ten odsunął
się z przejścia. Do pokoju wleciało tornado składające się z Natsu, Erzy,
Gray’a, Wendy, Gajeel’a, Levi, Happy, Juvii i małej Anabell. Uśmiechnęłam się
do nich przyjaźnie, a oni odetchnęli z ulgą. Widać, że naprawdę ich
zamartwiałam przez ten ostatni rok. Zanim się obejrzałam, zaczęłam płakać.
Nadal jestem za słaba. Nadal nie potrafię o siebie zadbać. Nadal muszą się o
mnie martwić. Dlaczego? Dlaczego nie potrafię sama o siebie zadbać? Czyżby to
dlatego, że wychowywana byłam w bogatym domu? Czyżby to właśnie osłabiło moją
czujność z dzieciństwa? Wszyscy natomiast byli zaskoczeni moim zachowaniem.
Erza, Gray i Natsu chcieli mnie przytulić, lecz Shin im przeszkodził ręką.
Pokręcił przecząco ręką i wyszedł z pokoju. Reszta wyszła za nim. Został
jedynie Natsu. Patrzył na mnie tym swoim nie rozumiejącym spojrzeniem. Po
chwili przykucnął przy moim łóżku i chwycił mnie za rękę, tak samo, jak podczas
ataku Acnologii podczas testu na maga klasy S. Popatrzyłam na niego z zaskoczeniem. Poczułam ciepło
rozlewające się po moim ciele. Nie mogłam uwierzyć, ze ten różowo-włosy idiota
tak na mnie działa. Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się, lecz przypomniawszy
sobie sen, szybko zabrałam rękę z uścisku. Nie mogłam ryzykować. On za wiele
dla mnie znaczy. Nie mogę go stracić tak samo, ja Safirii. Spojrzałam na tego
idiotę siedzącego przy moim łóżku. Patrzył na mnie poważnym wzrokiem. Po chwili
pochylił się w moją stronę i pocałował w czoło. Za wiele. Tego już za wiele.
Chwyciłam go za policzki i pocałowałam w usta. Nie mogłam się powstrzymać.
Musiałam ostatni raz poczuć ciepło jego warg. Ostatni raz czuć to przyjemne
ciepło. Ostatni raz zaznać przyjemności. Od dzisiaj nie będę już tą zwykłą miłą
Lucy. Będę bezduszną, bezuczuciową Lucy Heartfilią. Będę głucha na wszelkie
wołania. Będę pusta. Pusta. To słowo brzmi tak obco w obecnej sytuacji. Jak
mogłam być pusta, skoro przepełniało mnie tyle emocji do chłopaka całowanego
przeze mnie, przyjaciół, ludzi i życia. Jak mogłam się tak szybko zmienić.
Odpowiedź jest tylko jedna. Schować wszystko, co ważne, na same dno mojego
serca. Momentalnie posmutniałam. Samotna łza spłynęła po moim poliku. To takie
niesprawiedliwe. Lecz czy coś jest sprawiedliwe w takim świecie. Oczywiście, że
nie. Gdy jeden jest szczęśliwy, dziesięciu innych jest potwornie smutnych.
Odsunęłam się od chłopaka i otworzyłam oczy. Natsu patrzył na mnie z
zaskoczeniem. Taki nagły pocałunek z mojej strony. Zdziwiłabym się, gdyby nie
był. Może jednak nie powinnam tego robić. Co teraz będzie z naszą przyjaźnią. Odwróciłam
głowę w przeciwnym kierunku, ukrywając przy tym wielkie rumieńce na mojej
twarzy. Nagle czyjaś ręka śmignęła mi przed oczami, chwyciła za podbródek i
przekręciła głowę na poprzednie miejsce. Stała tam Natsu uśmiechnięty do mnie
promiennie. O nie. Będą problemy.
-
Nie odwracaj się. Lubię twoje rumieńce. – powiedział. Dlaczego ja do cholery
zawsze mam rację. Chciałam odwrócić wzrok, lecz jego oczy hipnotyzowały mnie.
Miałam ochotę znów go pocałować. Nie! Musze się powstrzymać. Na zbyt dużo sobie
pozwoliłam tym, pocałunkiem. Teraz będzie chciał wiedzieć, co do niego czuję, a
ja nie mogę mu powiedzieć. Złapałam jego rękę i odsunęłam ją od mojej twarzy.
Lekko go od siebie odepchnęłam.
-
Nie powinnam tego robić. – powiedziałam, mając nadzieje że nie zada więcej
pytań. Lecz jak to ludzie mówią, nadzieja szczęściem głupich.
-
Dlaczego?
-
Po prostu, boje się, że to źle wpłynie na naszą przyjaźń.
-
Ale czemu! Wiesz, jak długo czekałem, aż to zrobisz?! W końcu wiem, że…
-
Co że? – spytałam, patrząc na niego zaciekawiona. Natsu lekko się zarumienił i
opuścił głowę.
- …
że coś do mnie czujesz. – wyszeptał ledwo słyszalnym głosem. Dziękuje ci słuchu
smoczego zabójcy. Oraz przeklinam cię. Teraz to naprawdę będzie mi trudniej.
Poczułam ukłucie w sercu. Dlaczego to tak boli? Nagle usłyszeliśmy, jak
otwierają się drzwi do Sali. Stał w nich mistrz, Laxus, Gray, Erza, Wendy,
Gajeel i Happy. Wszyscy mieli poważne miny. A więc juz wiedzą. Podeszli do
łóżka i usiedli na krzesłach, a niektórzy na łóżku obok.
-
Zebrałem was tutaj, ponieważ Lucy odkryła bardzo ważną wiadomość. Otóż sojusz
Balam łączy się. – powiedział poważnie mistrz. Na twarzy Natsu pojawił się cień
zaskoczenia oraz czegoś innego. Czyżby strachu. Mistrz natomiast kontynuował. –
To jeszcze nie koniec. Parę minut po tym, jak otrzymałem informację, zadzwonił
do mnie jeden z ery. Ponoć ostatnio uciekli członkowie gildii Oracion Seis oraz
Grimmore Hearts. Wszyscy, których
pojmaliście. Podejrzewają, że pomogli im ludzie z Tartarus. Wybrałem was,
abyście pokonali sojusz Balam. Nie wiemy dokładnie, co jest ich pierwotnym
planem, ale w jego skład wchodzi zniszczenie Fairy Tail. Wyruszacie za godzinę.
Pospieszcie się. – skończył mistrz.
Wszyscy uczestnicy misji wyszli. Spojrzałam na Macarova.
Powiedziałeś komuś o kuli? – spytałam szeptem.
Musiałam zachować dyskretność. Wiedza o tym, co posiada sojusz Balam, może
wpaść w niepowołane ręce.
-
Powiedziałem Erzie. Wie, że ma jej nie niszczyć, bo stanie ci się krzywda. Lecz
nadal nic nie rozumiem.
-Dziękuje mistrzu. Niedługo się dziadziuś dowie. Możliwe, że za niecały
miesiąc. – powiedziałam i wstałam z
łóżka. Ubrałam buty i skierowałam się do mojego mieszkania. To za dużo, jak na
jego głowę. Ale ile ja wiem? To, że grozi mi niebezpieczeństwo, gdy zostanie
stłuczona kula, więc trzeba uważać? Chyb tak. To trochę denerwujące. Zazwyczaj
nic nie jest takie trudne do odgadnięcia. Tutaj jest wręcz przeciwnie.
Podeszłam do drzwi i już miałam je otworzyć, kiedy przypomniałam sobie
najważniejszą rzecz na świecie. Czynsz. Załamana odeszłam od drzwi i usiadłam
na brzegu rzeki. Nie mogę tam wejść. Gospodyni mnie zabije. Cały rok nie
spłacony. To wyjdzie 840000 kryształów. Dlaczego zawsze musi być z tym problem.
Usłyszałam otwierane drzwi. Odwróciłam głowę i zobaczyłam gospodyni stojącą w
drzwiach. Patrzyła na mnie wyczekująco. Dziwne. Zazwyczaj, gdy zalegałam jej z
czynszem, krzyczała na mnie i wypędzała, dopóki Ne spłaciłam zaległości. Powoli
wstałam i zdziwiona weszłam do mieszkania. Ta tylko mruknęła: „czynsz została
zapłacony” i weszła do swojej części mieszkania. Patrzyłam się przed siebie i
nie wiedziałam co powiedzieć. Kto spłacił czynsz? Przecież to cały rok? Kupa
kasy? Komu aż tak zależało, abym miała gdzie mieszkać? Odpowiedź była tylko
jedna. Natsu. Czyżby chodził na misję i spłacał dług za czynsz u tej starej
baby nie będąc pewnym, czy wrócę? Poczułam już dobrze mi znane ciepło. Lucy!
Uspokój się! To tylko przyjaciel. I nikt więcej. Weszłam do pokoju, wyciągnęłam
plecaczek i spakowałam tam najpotrzebniejsze rzeczy. Trochę kasy mi jeszcze
zostało, więc nie musze brać ze schowka. Wyszłam z mieszkania, zamknęłam na
klucz i poszłam na dworzec. Ciekawe, czy Zack też tam będzie. Jeśli tak, będę
musiała mu wbić do głowy, że jest najgłupszą osobą na świecie, skoro dołączył
do mrocznej gildii. W co ten mój głupi brat się najlepszego wpakował. Ale skoro
on tam jest, to znaczy że mają pojęcie na temat kuli.__________________________
I oto kolejny rozdział. Mam nadzieję, że jakoś wam się podliże za taką nieobecność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz